Nie będę pisał o tym jak fajne lub nie fajne są powiadomienia, czy system ma większe lub mniejsze lagi, jak bardzo przydatne lub gówniane są poszczególne aplikacje. Mogliście o tym przeczytać w dziesiątkach wpisów na najróżniejszych „Webach”. Tydzień z Apple Watch, tydzień i dwa dni, dwa tygodnie i 8 godzin … nie, ja napiszę za to o uczuciach.
Jeśli zainteresowaliście się kiedyś, nawet przelotnie historią Apple, przeczytaliście biografię Jobsa lub Jonathana Ive to z pewnością zauważyliście jak często mówi się tam o produktach które mają duszę, są przyjazne użytkownikowi i skonstruowane tak aby użytkownik się z nimi utożsamiał jak z przyjacielem. Taki był pierwszy iMac, któremu Ive dodał rączkę aby sprowokować do dotknięcia go. Taki sam był w zamyśle iPod, którego hasło reklamowe brzmiało „1000 piosenek w Twojej kieszeni” a sam Steve Jobs mówił, że pokazać komuś swoją playlistę w iPodzie to jakby otworzyć się przed nim jak książka. Zastanawiałem się kiedyś czy będę potrafił za kilka lat napisać o Apple Watch podobny tekst jak o iPodzie, w którym pisałem „Magii jaką mają iPody nie poczułem praktycznie przy żadnym innym produkcie. Miał jej trochę iPhone pierwszej generacji, który uciekał panującym w ówczesnym czasie trendom, ale stał się kultowy dopiero gdy okazało się, że wyznaczył nową drogę„.
Tego nadal nie wiem, ale ostatnie dni sprawiły, że zaczynam rozumieć jaką genialną robotę wykonało Apple sprawiając, że Apple Watch wzbudza przy bliższym poznaniu pozytywne emocje i uczucia. To bardzo trudne zadnie bo realizuje je na polu na którym sporo produktów potrafi grać na emocjach. Trudno przecież o coś bardziej emocjonalnego niż upływ czasu, zegarek odziedziczony po ojcu, który odziedziczył go po swoim. Oczywiście prawdopodobnie nikt nie będzie przekazywał sobie Apple Watch przez pokolenia, ta emocjonalność ukryta jest w innym miejscu, ten sprzęt lubi się od pierwszego wejrzenia. Od momentu otworzenia pudełka, które nawet w najtańszej wersji wygląda jak pudełko bardzo drogiego zegarka, podobnie jak sam zegarek nawet w najtańszej wersji nie ma w sobie nic z „taniości”.
Jestem wielkim fanem zegarków, które mają dla mnie duże znaczenie, miałem więc bardzo duże obawy związanie z Apple Watch i jak wiecie przez długi czas nie wierzyłem w to, że Apple go wyprodukuje, a ja potem go kupię. Mam przecież ukochaną Omegę, dokładnie taką jak nosił Brosnan w pierwszej swojej części Bonda czyli Seamaster 300M Quartz 2541.80.00. Niewiele osób wie, że był to zegarek właśnie kwarcowy, a nie z automatycznym naciągiem, to istotny fakt bo wiele osób sądzi, ze duszę mają tylko czystko mechaniczne zegarki, a to nie prawda. Mam zegarek, który dostałem od swojej żony z okazji ślubu, a który kojarzy się z moim ulubionym aktorem czyli Steve McQueenem oraz taki, który mocno kojarzy się z najlepszymi czasami F1 kiedy ścigał się ze sobą Senna i Prost oraz kilka innych z których każdy kojarzy mi się ciepło. Każdy z nich świetny i niosący tak duży ładunek emocjonalny, że nie raz nie wiedziałem który założyć. Jak mógłbym nosić Apple Watch, zastanawiałem się, skoro mam zegarki, które tak lubię. Jednak od 24 kwietnia, kiedy to pierwszy raz go założyłem na rękę, jest na nim codziennie, a żaden inny zegarek się tam nie pojawił. Z Pebble lub innymi smart zegarkami wytrzymywałem dzień, dwa może trzy po czym wracałem do Omegi lub innego klasycznego zegarka, Apple Watch jest inny i sam nie wiem dlaczego. Jego po prostu się lubi, za perfekcję wykonania widoczną w charakterystyczny dla Apple sposób, nawet od spodu, za nienarzucający się styl, za rewelacyjnie dobraną moc wibracji, którymi dyskretnie przypomina, że powinniśmy ruszyć dupę z krzesła, za koronkę, która obraca się z odpowiednim oporem, za dopieszczone do absurdu animacje przechodzenia ikonki zegarka w cyferblat i pewnie jeszcze kilka rzeczy, które są jednak tak ulotne, że nie potrafię ich nazwać.
Za każdym razem gdy na niego patrzę powtarzam sobie, to nieprawdopodobne, ale oni znów to zrobili, znów stworzyli produkt, z którego ciężko będzie się przesiąść na inny odpowiednik. Tak samo jak nie znam prawie nikogo, kto by wrócił z MacBooka do jakiegoś PC, z iPhone’a na inny smarthone i był zadowolony, tak samo nie umiem sobie wyobrazić, że ktoś używa Apple Watch i potem z niego nagle zupełnie rezygnuje. To musiałby być ktoś bez uczuć. Jako użytkownik czuję dyskomfort zdejmując go z ręki i nie jest to moje odosobnione zdanie. Wymienię jednak swoją wersję Sport na model stalowy aby nabierał swoich rysek użytkowania na kopercie i jeszcze lepiej odmierzał upływający czas.