iOS 9 na iPadzie Air 2

Na razie bez większych szczegółów i w kilku punktach:
– działa stabilnie, ale nie bezbłędnie, zalecam poczekać do publicznej bety z instalacją
– update trwa zdecydowanie krócej niż poprzednio
– dzielenie okien całkiem fajne, ale jeszcze nie dopracowane,
– program pocztowy dużo bardziej rozbudowany, np można załączyć więcej niż pięć zdjęć lub dowolny plik z iCloud Drive
– nowa klawiatura chyba mi się bardzo spodoba
– nowe notatki to teraz zdecydowanie bardziej rozbudowana aplikacja
– aplikacja kiosk to teraz zwykły folder

iPad jako drugi ekran

Jak pewnie wiecie od dłuższego czasu szukam zastosowania dla iPada. Przesiadka na iPada Air 2 z iPada mini nic nie dała. Nadal prawie go nie używam, no chyba, że czasami do gier. Kilka dni temu odkryłem jednak dzięki kolegom z redakcji iMagazine program, który zupełnie to zmienił. Program nazywa się Duet i pozwala zrobić z iPada lub iPhone’a drugi ekran dla naszego MacBooka. Na iPadzie instalujemy, niestety dość drogi (13 Euro) program i podobnie postępujemy na komputerze, tu program jest bezpłatny. Od teraz każde podłączenie kabelkiem iPada z komputerem spowoduje, że stanie się on naszym drugiem ekranem. Warunek jest tak naprawdę jeden, system OS X Yosemite na komputerze. iPad podłączony kablem jest widoczny w systemie jako zwykły monitor zewnętrzny o rozdzielczości 2048 x 1536 lub 1536 x 2048 jeśli go obrócimy do pionu. Możemy też zmniejszyć rozdzielczość i zwiększyć wydajność, ale jeśli macie iPada z Retiną to raczej nie ma sensu. Bardziej powinniśmy przyjrzeć się ustawieniu odświeżania ekranu iPada. Mamy do wybory 30 lub 60 FPS. Testowałem oba ustawienia i tak naprawdę nie widzę prawie żadnej różnicy. W każdej z rozdzielczości ekran jest bardzo płynnie odświeżany, a opóźnienia i „lagi” są bardzo minimalne i praktycznie nie przeszkadzają w normalnej pracy. Różnica jest jednak w obciążeniu procesora. Na moim komputerze (MacBook Retina i5) jest to 35% w trybie 60FPS lub 20% w trybie 30FPS. Obciążenie procesora bezpośrednio przekłada się zaś na czas pracy na baterii.
Ja bardzo lubię pracować na dwóch monitorach. Zazwyczaj mam na jednym przyborniki programów oraz Twittera, a na głównych ekranie aktualny dokument nad którym pracuję. Stosowałem ten schemat przez wiele lat, ale niestety musiałem go porzucić na rzecz minimalizmu. Od kilku dni czuję się szczęśliwy stosując iPada jako drugi ekran. Swoje ulubione stanowisko pracy mogę rozłożyć w dowolnym miejscy i cieszyć się dwoma ekranami pracy bo przecież iPada mam zawsze w torbie. Wisienką na torcie jest możliwość używania dotykowego ekranu iPada jako kursora myszki/touchpada. Mam wiec OS X na dotykowym ekranie. Bardzo się cieszę!

Daję szansę iPadowi – iPad Air 2

Dość krytycznie wyrażałem się ostatnio o iPadach, Tim zadzwonił do mnie i mi kilka rzeczy wyjaśnił. Następnie przysłał iPada Air 2 i poprosił abym zmienił zdanie. Tak tanio sprzedajny nie jestem (to tylko 16GB, ale z modemem) więc nie wiem czy mu nie zrobię psikusa. Na razie jednak przez tydzień, dwa będę używał i potem sprawdzę, czy moim problemem nie było przypadkiem to, że mój iPad był za mały. Sam jestem ciekaw czy po zmianie z Mini na Air 2 będę go częściej używał, teoretycznie powinienem chociażby dlatego, że Air 2 to w końcu nowość. Na razie kończy się odzyskiwanie kopii zapasowej z iCloud. Zaczynamy od jutra.

To będzie mój pierwszy na stałe używany duży iPad od czasu premiery pierwszego iPada mini – czyli ponad 2 lat.

iMagazine 11/2014 – iPad Air 2

Na ostatnią konferencję Apple nie czekałem z zaciśniętym z podniecenia żołądkiem. Chyba że weźmiemy sprawę dosłownie – w końcu czekałem na urodzinowy iMagowy tort i słynną już pizzę.

W trakcje jej trwania (pizzy i konferencji) zobaczyłem iMaca z ekranem Retina, który jest świet- nym komputerem, którego nigdy nie kupię. Potem zobaczyłem nowy model iPada Air, który dla mnie, jako osoby mającej ze sobą zazwyczaj MacBooka 13″, jest jak kwiatek do kożucha. Pod koniec zaś przez 5 minut mignął mi odświeżony iPad mini, w którym zmiany są na tyle małe, że nic nie uzasadnia zakupu, nawet dla mojego iMuzeum jest w tej chwili mało interesującym eksponatem. Konferencja się skończyła, a ja pomyślałem sobie: Była zajebista – nie muszę po niej wydać nawet 1 zł! Całość mogę odłożyć na złotego Apple Watch.

Jednak to tylko moje zdanie, choć wiadomo, że mam rację. Wojtek zaś pomyślał inaczej i kupił sobie dwa iPady Air 2 – w końcu liczba w nazwie zobowiązuje. Przy czym przez kilka dni każde zdanie zaczynał od: „Wiesz już, kiedy będę mógł odebrać swojego Air?”.

Dominik zaś skrywał się za kotarą obojętności. „Kupię Air 2, ale bez spinki, odbiorę, jak będzie. Poczekam, aż będzie taki model, jaki konkretnie chcę”. Kupił białą wersję 64 GB, a chciał czarną 128 GB. Udało mu się pierwszego dnia sprzedaży. Oczywiście… bez spinki.
Oddaję każdemu z nich teraz głos – choć coś czuję, że to będzie jednak jednogłos.

Czytaj dalej na iMagazine lub w aplikacji.

5 minut iPada

Trochę już czasu minęło od konferencji Apple na której pokazano nowe iPady … znaczy w sumie to pokazano jednego nowego iPada i jednego lekko odświeżonego, zwracam na to uwagę bo to ważna informacja dla dalszego wywodu. Pech lub może bardziej Tim chciał, że ten lekko odświeżony to ten iPad którego używam, lub co bardziej bliskie prawdy noszę w torbie. Niestety w ostatnich dniach byłem na tyle zajęty, że nie starczyło czasu na opisanie wrażeń po konferencji. Pewnie bym to zupełnie zostawił gdyby nie to, że moi koledzy z redakcji iMagazine, a dokładniej Dominik i Wojtek, ciągle pytają czy, kiedy i jakiego iPada kupuję. Zgodnie z prawdą odpowiadam im cały czas, że na razie nie planuję. Ja autentycznie nie korzystam ostatnimi czasy z iPada. Dlaczego … nie chcę tu po raz kolejny cytować samego siebie, wszak pisałem o tym już rok temu.

Ostatnia konferencja oraz podane chwilę później wyniki finansowe Apple pokazują jednoznacznie, że iPad się kończy. Tylko jeden zupełnie nowy model iPada w tym roku, znaczący (10%) spadek sprzedaży rok do roku w kolejnym z rzędu kwartale to tylko dwa ważne symptomy. Za rok prawdopodobnie zobaczymy tylko nowego iPada mini, a Apple przejdzie z tym produktem na dwuletni cykl odświeżania, a potem prawdopodobnie powoli go wypchnie z oferty. Dzieje się tak dlatego, że iPady nie są już chwytliwym towarem, nie potrafią zapewnić firmie zagoszczenia na okładkach magazynów. Pewnie powiecie, „Jobs się grobie przewraca” lub „Bez Steva to już nie to samo Apple”. Bzdura, Apple zawsze to lubiło, przypomnijcie sobie Jobsa z iPodem na okładce Time, Newsweeka lub nawet Business Week. Wyobrażacie sobie Tima na okładce magazynu z iPadem? Przecież nawet robienie zdjęcie za pomocą iPada przez szafiarkę to szczyt wieśniactwa. Apple znalazło sobie wiec inny sexy produkt i jest nim zegarek, z nim można się pokazać na okładce zanim produkt wejdzie na rynek. Takim produktem można wywołać ochy i achy, pokazać się na salonach, zagościć w telewizji. O fenomenie Apple Watch jeszcze nie raz napisze bo im dłużej o nim myślę tym lepiej widzę jak to genialny będzie produkt. Podsumowując, iPady skazane są na szybkie wymarcie, tak samo jak zresztą tablety w ogóle, a odpowiedź dlaczego jest prosta – nie ma już w nich nic pociągającego lub przynajmniej innowacyjnego. Apple zaś będzie pierwszą firmą która je zabije, tak samo jak było pierwszą firmą która dała im ich 5 minut. Ja zaś iPada Air 2 pewnie kupię, ale jedynie w celach czysto kolekcjonerskich.

Apple wirtualnym operatorem?

Moje wrażenia z dzisiejszej/wczorajszej konferencji przeczytacie najwcześniej wieczorem, jednak o jednym chcę wspomnieć już teraz. Apple iPada Air 2 oraz Mini 3 w wersjach LTE będzie sprzedawało wraz z zainstalowaną w środku kartą SIM – przynajmniej w USA. Klient będzie mógł zdecydować, jaką sieć wybiera w procesie aktywacji i nie będzie musiał robić nic więcej. Apple staje się więc swoistym operatorem wirtualnym. To w sumie dość ciekawe, a wczoraj duży tekst o tym napisał Sethai:

Już sporo czasu minęło od konferencji Apple, a wydaje mi się (mogłem coś przegapić :) ), że większość „przespała” jedną ciekawą informację. I to pominęli to mimo, że już kiedyś było o tym przez chwilę głośno i wszyscy się rozpisywali (A teraz zapomnieli).
Apple zaprezentował kilka rzeczy, nowości (z ich punktu widzenia). Wszyscy skoncentrowali się na nowych wymiarach iPhone’ów, na zegarku i jego paskach czy też na płatnościach mobilnych. Sporo osób nawet zwróciło uwagę, na pewien element związany z płatnościami, który Apple umieścił w telefonie, ale zwrócili tylko z uwagi na płatności.
Element, o którym mowa to tak zwany „secure element”. Element, który w tej chwili bezpiecznie przetrzymuje ważne informację (np związane z kartami kredytowymi). Pytanie tylko (i aż) co Apple może z tym elementem więc zrobić (jakby nikt się nie domyślił po tytule do czego zmierzam ;) ).
Karta SIM zawsze kojarzy nam się z kawałkiem plastiku, który trzeba wsadzić do telefonu by móc z niego dzwonić, ot zwykła identyfikacja użytkownika. Ale tak prosta nie jest (użytkownik i sieć muszą mieć pewność, że nie będzie łatwo innej osobie podać się za drugą osobę logując się do sieci), a dodatkowo karta SIM przetrzymuje jeszcze dodatkowe informacje jak choćby kilka usług VASowych (ok w czasach smartfonów mało używanych), czy też informacje dotyczące sieci (preferowane sieci, kod LAI, czy numer centrum SMS).

Cała reszta u niego na blogu, warto przeczytać. Wygląda na to, że Apple chce pozamiatać kolejny rynek.