[singlepic=326,320,240,,right]Autorzy strony www.iphoneatlas.com zauważyli w najnowszym oprogramowaniu do iPhone 2.0 beta bardzo ciekawą funkcjonalność. Jest to pokazywanie na żywo naszego położenia w Google Maps. Jest to jakby rozbudowanie funkcji Locate Me. W czasie jazdy przez Broadway w Nowym Jorku funkcja ta działała OK. Lokalizacja opiera się na nadajnikach Wi-Fi i nadajnikach sygnału GSM. Pozycja przedstawiana jest jako niebieska pulsująca kropka. W Polsce nie zauważyłem działania tej funkcji.
No niestety w PL mamy zbyt mało sieci WiFi, poza tym operatorzy nie bardzo udostępniają A-GPS przez co LocateMe działa jak działa.
Swietnie!!
ale prosze sprwadzcie czy da sie ta opcje wylaczyc!!
ja nie chce nic takiego w swoim telefonie miec.. oznacza to stala wymiane danych pomiedzy telefonem czyli mna, operatorem sieci komorkowej.. (nadal ok! normalna praktyka do ktorej juz sie przywyczailem) a apple (mapy googla)!! a to juz jest nie waskie przegiecie!! z jakiej racji google ma wiedziec gdzie sie wlasnie poruszam.. gdzie wysylam emaile.. czym sie zajmuje.. jak wygladam.. aaaa permanentna invigilacja.. ;-)
ok przesadzam troche.. ale naprawde nie jest to bezpieczne.. i juz nie jeden wiescil czujne oko wielkiego brata podazajacego za kazdym krokiem kazdego z maluczkich.. ech..
przykladowy scenariusz:
kupiles iPhona, zlamales soft, idzies sobie do kolegi.. po drodze spotykaja Cie dwaj smutni panowie.. wyjmuja odznaki policji i pokazuja nakaz wylegitymowania sie oraz oddania swojego telefonu.
po 2 tygodniach przychodzi nakaz zaplacenie jakiejs malej fortuny odszkodowania firmie apple za zlamanie umowy licencyjnej uzytkownika..
otoz w po zlamaniu iPhone podczas logowania sie do sieci GSM laczy sie podajca kod twojej karty IMEI. Czyli identyfikuje sie uzytkownik ktory zakupil karte i aparat iPhone.. po czym idziemy sobie na miasto.. i majac ta opcje wlaczona w iPhone wyrazamy zgode na przeslanie informacji o pozycji telefonu.. czyli kart sim do map za posrednictwem Apple.. zatem apple loguje sobie informacjie o numerze seryjnym iPhone, o karcie sim – sieci gsm, i o pozycji.. ;-)
fill – No niestety to moze sie zdarzyc
A powiedzcie Panowie – był taki przypadek ? Bo mi się wydaje że nie, więc po co trząść portkami.
A co myślałeś że Ameryka to kraj miodem i mlekiem płynący ? Ciesz się iż Polska jest na tyle do tyłu iż nie masz co sie martwić iż jakiś z BRACI obserwuje ciebie, co takiego właśnie robisz… ble ble ble
Im mniej zabawek tym bardziej możesz czuć się bezpieczny, więc sprzedaj iPhona, na wszelki wypadek pozbądź się innych zabawek przenośnych… ;) No co.
„U mnie działa” (typowy zwrot infoadminów)
Kiedy wyświetli się mapa po stuknięciu w lewym dolnym rogu w okrągłą ikonkę soft wyszukuje naszą lokalizację. Przy czym – jeśli w preferencjach systemowych (Preferencja -> Ogólne mamy wyłączoną opcję „Usługi położenia” to się zapyta czy zezwalamy na to. I to jest metoda na to, żeby nie wyświetlał położenia.
Zauważyłem, że kiedy jestem w miejscu to określenie położenia jest bardzo ogólne przez okrąg – początkowo o średnicy kilku kilometrów, potem około kilometra.
Natomiast gdy zaczynam się poruszać pojawia się owa pulsująca kropka, która ma już odchyłki niewielkie, około kilkudziesięciu metrów (jadę sobie przez most, a na mapie widzę, że płynę obok mostu przez rzekę)
Bardzo fajny przykład zastosowania tej funkcji:
Mam sobie kontakt z wpisanym dokładnie adresem (ulica, numer)
Jadę sobie tam, a nie wiem, gdzie to jest dokładnie.
Otwieram mapę. Ustalam bieżące położenie. Stukam w „Kierunki”. Pojawia się dialog: „Początek (i tu domyślnie jest „Bieżące miejsce”) i pole „Koniec” a w jego prawej części ikonka przypominająca otwartą książkę. Stukam w nią i na kolejnym ekranie stukam w przycisk „Kontakty” (na dole po prawej stronie). Wybieram kontakt.
Pojawia się fioletowa linia biegnąca już konkretnymi ulicami od „Bieżącego miejsca” do docelowej siedziby kontaktu. I jak po sznurku sobie jadę…
Na marginesie 1) Chyba lepiej generalnie „dotykać” (z delikatnym przytrzymaniem) nież „stukać”. Jakoś mi to lepiej działa.
Na marginesie 2) iPhone geolokalizując wykonane nim zdjęcia zamienia wschód z zachodem, czego efektem jest, że wykonane przeze mnie zdjęcia (mieszkam w Warszawie) po eksporcie do Picasy pojawiają się na Oceanie Atlantyckim tak z kilkaset kilometrów na zachód od Irlandii.