iPad Air – Cześć 1

IMG_0845W jednym wpisie tłumaczę dlaczego go nie kupię, a w kolejnym jaki jest – wszystko jest możliwe. Dziś w moje ręce trafił na chwilę iPad Air, a to wszystko dlatego, że kupiłem go na nocnej premierze dla Moniki. Przekażę go w jej użytkowanie pewnie dopiero w niedzielę  więc mam chwilę aby się z nim zapoznać.
Już na wstępie cieszę się, że nie zdecydowałem się na zakup Air dla siebie. Mimo, że dużo lżejszy i cieńszy i mniejszy to ciągle jednak duży iPad. Nie da się go schować do kieszeni kurtki i wyjść z nim z domu bez żadnej teczki, a to waśnie najbardziej cenię w iPadzie mini. Jednak w użytkowaniu widać zdecydowanie zalety Air względem iPada 3G lub 4G. Mniejsza waga, cieńsze boczne ramki, cieńsza obudowa powodują razem, że lepiej się go trzyma w rękach niż poprzednie modele.  Jest to spokojnie wykonalne jedną ręką bez obaw o zakwasy następnego dnia, jednak nadal nie jest to tak wygodne jak w przypadku iPada mini. Jeśli nie mieliście wcześniej w rękach iPada mini i obawiacie się że boczne ramki są za cienkie co będzie powodowało przypadkowe wciskanie ekranu to obawę możecie spokojnie odłożyć na półkę, taki efekt praktycznie nie występuje.
Subiektywne oceniając, tak samo czuć na ręku różnicę w wadze i wygodzie trzymania między iPadem Air, a 3G i 4G jak i między iPadem Air, a iPadem mini. Air jest gdzieś po środku, a to czyni go potencjalnie najlepszym wyborem dla większości typowych użytkowników.
Na wzrost satysfakcji użytkowania wpływa też jego wydajność, to najszybszy dostępny do tej pory iPad, dwa razy szybszy od 4G i jeszcze więcej od iPada mini. To naprawdę czuć, system działa perfekcyjnie, aplikacje ładują się zdecydowanie szybciej. Tu znowu subiektywnie oceniam jego szybkość na większą niż iPhone 5s. Benchmarki tego niby nie pokazują, ale trzymając go w ręku, instalując i używając pierwszych aplikacji mam wrażenie, że jest szybszy niż wspomniana 5eska.

To tyle na gorąco, jutro bardziej skoncentruję się na wydajności systemu i baterii. Mam nadzieję, że mniejsza bateria niż w iPad 3G/4G połączona z mocniejszą ładowarką dodawaną standardowo (12W) spowoduje, że będzie się on ładował w jakimś przyzwoitym czasie. W modelach poprzednich trwał to zdecydowanie za długo. Niby podsumowania na tym etapie nie powinno być, ale chyba mogę to już teraz napisać. iPad Air będzie dla większości osób najlepszym wyborem, rozsądnym kompromisem między wielkością ekranu, a ergonomią użytkowania. Jeśli używacie iPada głównie w domu i raczej nie ruszacie się z niego bez plecaka/torebki to kupujcie Air, jeśli jednak często jesteście w ruchu to poczekajcie na nowego Mini. Ja jak powiedziałem czekam.
Komentarze są dla Was – pytajcie, będę starał się odpowiadać.

Dlaczego nie kupię iPada Air

Podzieliłem się na Twitterze opinią, że raczej nie kupię iPada Air i to nie będzie pierwszy iPad, którego nie kupiłem. Potem się zaczęły się pytania – „Dlaczego nie kupię?”, „Czy Apple upada?”, „Czy kupię mini?”, „Czy przestałem być fanboyem?”, „Czy w związku z tym nie będzie testu na ipod.info.pl?” itp itp. Odpowiadam więc:
– Nie przestałem być Fanboyem, po prostu nie kupuję wszystkich iPadów
– bo to nie iPody :)
– bo nie mam studni z pieniędzmi bez dna
– a przede wszystkim nie kupuję bo wole wersję Mini i ją zamierzam kupić
– Apple przez to raczej … raczej nie upadnie
– nie upadło przecież jak nie kupiłem iPada czwartej generacji
– test na ipod.info.pl prawdopodobnie się pojawi
– a to dlatego, że możliwe, że będę miał dostęp iPada Air
– gdyż możliwe, że kupi go sobie Monika :)

2099 zł, tyle kosztuje najtańsza wersja iPada Air, to i dużo i mało. Dużo jeśli miała by być to tylko zabawka do czasu pojawienia się iPada mini, mało jeśli weźmiemy pod uwagę, że dostajemy świetny, lekki, przenośny komputer na którym większość osób zrobi wszystko czego wymaga od nich cyfrowe życie. Co więcej dla większości osób Air będzie bardziej racjonalnym wyjściem niż iPad mini. Po pierwsze iPad mini to druga edycja tego sprzętu i za rok pewnie zmieni wygląd zewnętrzny, po drugie większy ekran w tablecie to jednak większe możliwości.

iPad Air, iPad mini z Retiną … etc

Kilka godzin temu skończyła się prezentacja Apple. Nie owijając w bawełnę uważam, że to była najlepsza prezentacja Apple od dłuższego czasu. Przeprowadzona mistrzowsko z fajnymi żartami, luźna i nienużąca. Naprawdę przyjemnie mi się ją oglądało. Możliwe, że to dlatego, że oglądałem ją dość uważnie nie będąc bezpośrednio zaangażowany w prowadzenie prezentacji dla iMagazine. Byłem sam w pokoju hotelowym i mogłem się jej w pełni oddać – hmmm to chyba źle brzmi. Jeśli chodzi o samo prowadzenie prezentacji, to Apple jest miliony lat przed innymi firmami robiąc to dokładnie tak jak powinno wyglądać. Ale przecież najważniejsze jest to co pokazano.

Darmowa aktualizacja do OS X 10.9 Mavericks, darmowy pakiet dla iWork oraz iLife dla nowych urządzeń, nowe MacBooki z Retina i Mac Pro. Naprawdę duża dawka „dobra” o którym przeczytacie oczywiście na iMagazine. Ja na trochę dłużej chcę się zatrzymać oczywiście przy iPadach.

Na początek iPad mini z Retiną – to ten iPad którego kupię. Konkretnie to zaś kupię wersję z LTE o pojemności 32GB w kolorze Gwiezdnej Szarości. Miałem obawy czy iPad mini dostanie ekran Retina – dostał. Miałem obawy czy dostanie procesor A7 – dostał nawet plus koprocesor M7. Miałem obawy o działanie na baterii – niepotrzebnie działa tyle ile wersja obecna. W takiej konfiguracji z takim ekranem (326ppi) i wymiarami jak poprzednik bezsprzecznie nowe Mini będzie najlepszym małym tebletem na rynku. Od początku wiedzieliśmy, że Mini, które mamy aktualnie w kieszeniach (mieści się przecież) to wersja niejako przejściowa przed wersją z Retiną. Teraz już jest to produkt kompletny i pewnie kupi go nawet Dominik. W Polsce jak i na całym świecie będzie dostępny w listopadzie tego roku, dokładnie niestety nie wiadomo kiedy. Znamy za to polskie oficjalne ceny, iPad mini Wi-Fi zaczyna się od 1699 zł (16GB), a wersja z LTE to wydatek minimum 2199 zł. Co ciekawe iPad mini dostępny jest też w wersji o pojemności 128GB i w najdroższej wersji kosztuje 3399 zł. Osobiście uważam, że 128GB zdecydowanie bardziej by się przydało w iPhone lub iPodzie touch niż w iPadzie.

To teraz iPad air … tak tak air. Tak naprawdę nie wiem skąd ta nazwa, może  się podobać, może nie podobać, ja za bardzo się nią nie przejmuję – nazwa to nazwa. Dla mnie iPad air to nadal po prostu duży iPad. Duży czyli z ekranem 9,7″. Mimo, że ekran ma taką samą wielkość jak w poprzedniej generacji to jednak zewnętrzne wymiary są zdecydowanie mniejsze. Air jest lżejszy – waży tylko 478g co podobno czyni go najlżejszym dużym tabletem na rynku. Dla porównania iPad mini waży 341g. Nie wiem czy jest to faktycznie najlżejszy duży tablet, ale wiem, że spadek wagi w porównaniu do poprzedniego modelu jest spektakularny. Oprócz tego Air jest też cieńszy od wersji poprzedniej oraz ma mniejsze ramki wokoło ekranu. Wygląda dzięki temu zdecydowanie zgrabniej. Nie mogę się doczekać aż wezmę go do ręki, a stanie się to dość szybko bo w sklepach w Polsce będzie już 2 listopada (na świecie 1 listopad, ale my wtedy mamy zamknięte sklepy). W środku oczywiście procesor A7 + M7. Polskie ceny zaczynają się od 2099 zł za Wi-Fi oraz 2599 zł za wersję z modemem.

Nie sprawdziło się kilka plotek, nie ma kolorowych iPadów, nie ma nawet złotego, nie ma Touch ID, czyli przecieki na temat Apple to czasem tylko wyssane z palca plotki. Apple spektakularnie dopracowało swoje tablety nie pozostawiając wiele miejsca na kolejne ulepszenia. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić co można jeszcze ulepszyć w iPadzie – może dodać Touch ID, ale to chyba wszystko. Dlatego za rok o tej porze prawdopodobnie będziemy rozmawiać o nowym produkcie, którym wcale nie będzie iPad jakiego znamy o ile w ogóle będzie to iPad.

Nowe iPady, trzecie urodziny, impreza – a ja jak zwykle zrobiłem to źle …

Nowe iPady, trzecie urodziny, impreza - a ja ja zwykle zrobiłem to źle ...Ważne imprezy Apple mają miejsce trzy/cztery razy do roku. Powiedźcie mi jak można tak źle planować sobie rok, że zazwyczaj w dwóch z nich nie udaje mi się aktywnie uczestniczyć. A to wyjazd wakacyjny, a to wyjazd służbowy jak tym razem.  Najbliższa ważna impreza już za dwa dni czyli we wtorek 22 października. Jestem tym razem jeszcze bardziej zły, że mnie nie będzie w Warszawie – tym razem bowiem łączymy relację z Keynote Apple z imprezą urodzinową iMagazine. Już trzy lata miesiąc w miesiąc ukazujemy się dla Was, a ja jestem dumny, że jestem z iMagazinem zanim był iMagazinem.

No cóż pozostaje mi Was zaprosić do Applecaffé na ul. Piękną 24/26A w Warszawie. Początek imprezy godzinie 18:00. Będzie fajny gość, tort, iPad do wygrania i będzie na 100% bardzo fajnie. Mnie osobiście nie będzie, ale może Wojtek i Dominik pozwolą mi na jakieś wejście na żywo za pomocą FaceTime. Pełną agendę znajdziecie na www.imagazine.pl i nie zapomnijcie potwierdzić Waszej obecności w profilu wydarzenia.

„We still have a lot to cover” – czyli nowe iPady i co jeszcze ….

października, o godzinie 19:00 czasu polskiego, w Yerba Buena Center w San Francisco.

Apple rozesłało dziś kolorowe zaproszenie na event, który odbędzie się 22 października. Tytuł mówi naprawdę niewiele „We still have a lot to cover”, samo zaproszenie również za wiele nam nie zdradza. To co wiemy na 100% to to, że impreza odbędzie się 22 października, o godzinie 19:00 naszego czasu w Yerba Buena Center San Francisco. W ramach iMagazine będzie z tej okazji jakaś impreza ale ja na pewno nie będę mógł brać w niej czynnego udziału :/. To co zobaczymy to już tylko plotki i nasze przypuszczenia:
– nowy iPad z dużym ekranem i węższymi ramkami
– nowy iPad mini z Retiną
– nowe MacBooki Pro Retina z procesorami Haswell
– finalna wersja OS X 10.9 
– wejście do sprzedaży nowego Mac Pro
– nowe Apple TV
– nowy iPod shuffle
– ??????

Macid jakiś pomysł co się może kryć za hasłem „We still have a lot to cover”? Najlepszą propozycję – mającą najwięcej „lajków” nagrodzę jakimś fajnym gadżetem :)

iPady z Touch ID – są prawie pewne

iPady z Touch ID - są prawie pewneTo co widzicie na zdjęciu to podobno iPad 5 generacji z Touch ID w przycisku Home. Nie watpię, ze w obu (5G oraz mini 2G) nowych iPadach, ktore zobaczymy prawdopodobnie 22 października (dziś wieczorem powinno być oficjalne potwierdzenie) będzie zastosowana technologia Touch ID. Apple słynie przecież unifikacji produktów, a używanie Touch ID użaleznia i jednocześnie powoduje pewnego rodzaju dysonans poznawczy gdy mamy go w iPhone, a nie mamy w iPadzie. Nauczyłem sie odblokowywać mojego iPhone’a 5s poprzez wciśnięcie i pozostawienie na dłużej palca na przycisku Home. Touch ID skanuje wtedy mój palec i odblokowuje telefon. Są z tym niestety dwa problemy. Pierwszy to taki, ze za każdym razem próbuje zrobić to samo na iPadzie, wciskam Home i czekam. Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka i na pewno w Apple doskonale to wiedzą więc zastosowania Touch ID w iPadach możemy być pewni.
Niestety z Touch ID jest jeszcze jeden problem, a mianowicie precyzja skanowania naszego palca. Palec mokry – zapomnijcie o poprawnym zeskanowaniu, palec spocony – brak poprawnego skanowania, palec tłusty – niepoprawny skan, palec krzywo położony – to samo, brudny przycisk Home – skanowanie niepoprawne. Pięć złych skanowań i musimy wpisać ręcznie kod blokady. W moim przypadku poprawność skanowania to około 80%, to dużo ale i mało. Zazwyczaj skanowanie się udaje i mam szybko odblokowany telefon, czasem jednak nie udaje sie kilka razy pod rząd i jest to strasznie frustrujące.  Mam też dla Was mała radę, jeśli często macie problem z prawidłowym skanowaniem palca to dodajcie go do systemu dwa razy, raz zeskanujecie go normalnie, a raz położonego pod kątem około 90 stopni. Poprawia to w znaczący sposób poprawność skanowania.